'New media are new languages, their grammar and syntax yet unknown.'

Laws of Media: The New Science, M.McLuhan (1988)

niedziela, 23 czerwca 2013

Kult amatora - czyli jak Andrew Keen postrzega przeciętnego internautę





Andrew Keen
Kult amatora. Jak Internet niszczy kulturę
Wydawnictwo Akademickie i Profesjonalne , 2007
Liczba stron; 198


Andrew Keen , angielsko-amerykański krytyk zjawiska Web 2.0, tytuł magistra uzyskał na Uniwersytecie w Sarajewie. Kult amatora  był jego pierwszą publikacją. Treść książki sprowadza się do opisu niepokojących, według autora, zjawisk związanych z Web. 2.0 czyli stronami internetowymi powstałymi po 2001 roku opartymi często na wymianie informacji pomiędzy twórcami i użytkownikami . Według Keena takie praktyki  powoduję zanik kultury, a nawet upadek moralności.
Zacznijmy od kwestii moralnych w książce. W polskim wydaniu na stronie 136 rozpoczyna się rozdział siódmy o dumnie brzmiącym tytule „Nieład moralny”. Autor charakteryzuje w nim najpopularniejsze przestępstwa internetowe, poczynając od przykłady nieświadomej nastolatki, która została pozwana przez ponad 200 podmiotów za kradzież plików muzycznych z Internetu.  Keen idzie w swojej pracy dalej, poza opisywanie przykładów nadużyć w kwestii praw autorskich, klasyfikuje obecne młode pokolenia jako „plagiatorów i złodziei praw autorskich(…)którzy wykorzystują skradzione treści do oszukiwania w szkole i na uniwersytecie”.  Istotnie trudno nie uznać zatrważające informacji i miliardach dolarów utraconych przez wytwórnie filmowe i muzyczne. Z pewnością pokazanie strat  w liczbach zwiększa wiarygodność tez stawianych przez Keena, jednak nie można uznać takich danych za obiektywne jeśli brakuje dla porównania kwot zarobionych przez te instytucje. Oczywiście duże szyski jakiejś firmy nie usprawiedliwiają ewentualnych złodziei, jednak by pokazać prawdziwą skalę zjawiska i jego znaczenie należałby je w jakiś sposób zrelatywizować. Zanim zarzuci się nie do końca uczciwym użytkownikom zabijanie kultury należy sprawdzić jaki jest rzeczywisty wpływ ich działalność na finanse wytwórni.
Internet według autora „Kultu amatora” jest siedliskiem zła. Ponosi winę, nie tylko za to, że młodzi ludzie kradną, ale także za niezdrowe podejście do seksualności. Pisząc o tym posługuje się przykładem rozmowy z kilkunastoletnią dziewczynką doświadczoną w kwestii pornografii internetowej. Trudno nie zgodzić się z autorem jeśli chodzi o ilość nieodpowiednich dla młodych ludzi treści w Internecie, pytanie tylko czy jest to wina samego medium czy raczej rodziców, którzy nie nauczyli własnych dzieci właściwego korzystania z dobrodziejstw sieci.
 Kolejnym aspektem poruszonym w książce  „Kult amatora” jest publikowanie treści przez użytkowników. Według Keena strategia uczestnictwa powoduje utrudnienia w docieraniu do wartościowych treści. Twory z rodziny „wikipediopodobnych” to samo zło, w którym trudno
o znalezienie choćby jednej prawdziwej informacji. Tworzenie wolnych encyklopedii powoduje kształtowanie się tytułowego „kultu amatora”. Każdy, kto publikuje informacje w Internecie nie czuje się specjalistą, ale właśnie amatorem i to stanowi powód do dumy.  W ten sposób opinie prawdziwych znawców tracą na rzecz niesprawdzonych, niepewnych informacji. „W Wikipedii czasem dwa plus dwa może równać się pięć” Z jednej strony jestem w stanie zrozumieć tę postawę, ponieważ nieuważne korzystanie z tego typu  stron może wprowadzić w błąd.
Jednak twierdzenie, że tylko specjaliści powinni się wypowiadać na dane tematy wydaje się niedorzeczne. Jest to niemal godzenie w wolność słowa, a przy okazji traktowanie prawie wszystkich użytkowników Internetu jako masy bezmyślnych konformistów.   

Kolejną kwestią opisaną przez Keena jest ekshibicjonizm w Internecie. Przedstawia tę sytuację na przykładzie kobiety, która była za dnia była przykładną matką, a nocą korzystając z Internetu dzieliła się intymnymi sytuacjami ze swojego życia, których to opisy zostały później rozpowszechnione. Rozdział, w którym autor opowiada o tej sprawie nosi tytuł Rok 1984, wersja 2.0. Oczywiste odwołanie do powieści Orwell prowadzi do wniosku, że medium, które jest przedmiotem rozważań w tej książce przejęło nad nami kontrolę zupełnie jak Wielki Brat. Wydaje się jednak, że autor zapomniał o tym, że bohaterowi orwellowscy nie mieli wyjścia, byli ubezwłasnowolnieni, natomiast człowiek w dzisiejszym świecie może zdecydować, co zrobi z informacjami na swój temat, komu zaufa. Kompromitujące informacje roznosiły się tak samo szybko wiele lat przed tym zanim ktokolwiek pomyślał o globalnej sieci. Trudno winić medium za to jak korzystają z niego ludzie… .

Kult amatora jest według mnie książką wartą przeczytania, ale dozwoloną jedynie dla osób z ustalonymi poglądami i hierarchią wartości. Autor występuje z pozycji dość nieznośnego mentora, który niczym ksiądz Natanek widzi w Internecie działanie szatana. Język i przykłady są na tyle sugestywne, że z łatwością można ulec krytyce sieci jaką prezentuje Keen.  Szczerze mówiąc, ma on trochę racji w tym, że wiele treści na stronach WWW jest niebezpiecznych, ale pytanie brzmi czy należy traktować Internet jako źródło zła, a jego użytkowników jak stado baranów, które jest prowadzone na rzeź  i skazane na zatruwanie dusz przez niemoralnych webmasterów. Może wystarczy po prostu pomyśleć zanim skorzystamy z przeglądarki ?
  
                                                                                                      Anna Romańska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz