Andrew Keen
Kult amatora. Jak
Internet niszczy kulturę
Wydawnictwo Akademickie i Profesjonalne , 2007
Liczba stron; 198
Andrew Keen , angielsko-amerykański krytyk zjawiska Web
2.0, tytuł magistra uzyskał na Uniwersytecie w Sarajewie. Kult amatora był jego
pierwszą publikacją. Treść książki sprowadza się do opisu niepokojących, według
autora, zjawisk związanych z Web. 2.0 czyli stronami internetowymi powstałymi
po 2001 roku opartymi często na wymianie informacji pomiędzy twórcami i
użytkownikami . Według Keena takie praktyki
powoduję zanik kultury, a nawet upadek moralności.
Zacznijmy od kwestii moralnych w
książce. W polskim wydaniu na stronie 136 rozpoczyna się rozdział siódmy o
dumnie brzmiącym tytule „Nieład moralny”. Autor charakteryzuje w nim
najpopularniejsze przestępstwa internetowe, poczynając od przykłady nieświadomej
nastolatki, która została pozwana przez ponad 200 podmiotów za kradzież plików
muzycznych z Internetu. Keen idzie w
swojej pracy dalej, poza opisywanie przykładów nadużyć w kwestii praw
autorskich, klasyfikuje obecne młode pokolenia jako „plagiatorów i złodziei
praw autorskich(…)którzy wykorzystują skradzione treści do oszukiwania w szkole
i na uniwersytecie”. Istotnie trudno nie
uznać zatrważające informacji i miliardach dolarów utraconych przez wytwórnie
filmowe i muzyczne. Z pewnością pokazanie strat w liczbach zwiększa wiarygodność
tez stawianych przez Keena, jednak nie można uznać takich danych za obiektywne
jeśli brakuje dla porównania kwot zarobionych przez te instytucje. Oczywiście
duże szyski jakiejś firmy nie usprawiedliwiają ewentualnych złodziei, jednak by
pokazać prawdziwą skalę zjawiska i jego znaczenie należałby je w jakiś sposób
zrelatywizować. Zanim zarzuci się nie do końca uczciwym użytkownikom zabijanie
kultury należy sprawdzić jaki jest rzeczywisty wpływ ich działalność na finanse
wytwórni.
Internet według autora „Kultu
amatora” jest siedliskiem zła. Ponosi winę, nie tylko za to, że młodzi ludzie
kradną, ale także za niezdrowe podejście do seksualności. Pisząc o tym
posługuje się przykładem rozmowy z kilkunastoletnią dziewczynką doświadczoną w
kwestii pornografii internetowej. Trudno nie zgodzić się z autorem jeśli chodzi
o ilość nieodpowiednich dla młodych ludzi treści w Internecie, pytanie tylko
czy jest to wina samego medium czy raczej rodziców, którzy nie nauczyli
własnych dzieci właściwego korzystania z dobrodziejstw sieci.
Kolejnym aspektem poruszonym w książce „Kult amatora” jest publikowanie treści przez
użytkowników. Według Keena strategia uczestnictwa powoduje utrudnienia w
docieraniu do wartościowych treści. Twory z rodziny „wikipediopodobnych” to
samo zło, w którym trudno
o znalezienie choćby jednej prawdziwej informacji. Tworzenie wolnych encyklopedii powoduje kształtowanie się tytułowego „kultu amatora”. Każdy, kto publikuje informacje w Internecie nie czuje się specjalistą, ale właśnie amatorem i to stanowi powód do dumy. W ten sposób opinie prawdziwych znawców tracą na rzecz niesprawdzonych, niepewnych informacji. „W Wikipedii czasem dwa plus dwa może równać się pięć” Z jednej strony jestem w stanie zrozumieć tę postawę, ponieważ nieuważne korzystanie z tego typu stron może wprowadzić w błąd.
o znalezienie choćby jednej prawdziwej informacji. Tworzenie wolnych encyklopedii powoduje kształtowanie się tytułowego „kultu amatora”. Każdy, kto publikuje informacje w Internecie nie czuje się specjalistą, ale właśnie amatorem i to stanowi powód do dumy. W ten sposób opinie prawdziwych znawców tracą na rzecz niesprawdzonych, niepewnych informacji. „W Wikipedii czasem dwa plus dwa może równać się pięć” Z jednej strony jestem w stanie zrozumieć tę postawę, ponieważ nieuważne korzystanie z tego typu stron może wprowadzić w błąd.
Jednak twierdzenie, że tylko
specjaliści powinni się wypowiadać na dane tematy wydaje się niedorzeczne. Jest
to niemal godzenie w wolność słowa, a przy okazji traktowanie prawie wszystkich
użytkowników Internetu jako masy bezmyślnych konformistów.
Kolejną kwestią opisaną przez Keena jest ekshibicjonizm w Internecie. Przedstawia tę sytuację na przykładzie kobiety, która była za dnia była przykładną matką, a nocą korzystając z Internetu dzieliła się intymnymi sytuacjami ze swojego życia, których to opisy zostały później rozpowszechnione. Rozdział, w którym autor opowiada o tej sprawie nosi tytuł Rok 1984, wersja 2.0. Oczywiste odwołanie do powieści Orwell prowadzi do wniosku, że medium, które jest przedmiotem rozważań w tej książce przejęło nad nami kontrolę zupełnie jak Wielki Brat. Wydaje się jednak, że autor zapomniał o tym, że bohaterowi orwellowscy nie mieli wyjścia, byli ubezwłasnowolnieni, natomiast człowiek w dzisiejszym świecie może zdecydować, co zrobi z informacjami na swój temat, komu zaufa. Kompromitujące informacje roznosiły się tak samo szybko wiele lat przed tym zanim ktokolwiek pomyślał o globalnej sieci. Trudno winić medium za to jak korzystają z niego ludzie… .
Kult amatora
jest według mnie książką wartą przeczytania, ale dozwoloną jedynie dla osób z
ustalonymi poglądami i hierarchią wartości. Autor występuje z pozycji dość
nieznośnego mentora, który niczym ksiądz Natanek widzi w Internecie działanie
szatana. Język i przykłady są na tyle sugestywne, że z łatwością można ulec
krytyce sieci jaką prezentuje Keen.
Szczerze mówiąc, ma on trochę racji w tym, że wiele treści na stronach
WWW jest niebezpiecznych, ale pytanie brzmi czy należy traktować Internet jako
źródło zła, a jego użytkowników jak stado baranów, które jest prowadzone na
rzeź i skazane na zatruwanie dusz przez
niemoralnych webmasterów. Może wystarczy po prostu pomyśleć zanim skorzystamy z
przeglądarki ?
Anna Romańska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz