Hello, witam serdecznie wszystkich biednych i strudzonych czytelników. Jest bowiem niedziela wieczór, wielkimi krokami zbliża się znienawidzony, nie tylko przeze mnie, poniedziałek. Mam jedynie nadzieję, że wszystkim weekend upłynął w miarę leniwie, czy też przyjemnie, a jeśli nie , to, że obyło się bez dramatów. Niestety, jak mam być zupełnie szczera, jestem troszkę "wydygana", bo zamiast w piąteczek zdigitalizować swoje przemyślenia, odłożyłam to na później. Mam nadzieje, że nie wszystko zapomniałam i że nie będę musiała się za swój wpis jakoś specjalnie wstydzić. No, ale piąteczek to piąteczek. Sobota również bywa cudowna jak i wspaniała niedziela. Ale do czasu. Na szczęście wyciągam z tej "lekcji" nr tryliard pięćset osiemdziesiąt sześć poważne wnioski. Dało mi to do myślenia jak istotny jest temat ( a jeszcze bardziej sam proces), o którym chce tu napisać.
A mianowicie, proces digitalizacji to innymi słowy ucyfrowienie , czyli jak to ujął nasz guru numer dwa Lev Manovich ( przewodnikiem duchowym i mentalnym numerem jeden jest oczywiście Marshall McLuhan, bo lubimy jego hipstersko- poetyckie opisy mediów, nawet bardziej niż usosa) transkodowanie obiektów z postaci analogowej do cyfrowej, w dwóch fazach :
- próbkowanie
- kwantyzacja
Vice-mistrz zaznacza jednak, że konwersja zawsze jest stratna. W pewnym sensie jest to proces skutkujący medialną odnową. Okazuje się, że pan Lev jest nie tylko naszym guru, ale również digital humanities, które to "is a vision statement for the future, an invitation to engage, and a critical tool for understanding the shape of new scholarship. The digital humanities offers a revitalization of the liberal arts tradition in the electronically inflected, design-driven, multimedia language of the twenty-first century " jak pisze pięciu teoretyków- praktyków( http://mitpress.mit.edu/books/digitalhumanities-0 ).
Czytam sobie o procesie digitalizacji w necie i mam już pewność, że nie zostanę dyrektorem internetów w następnej kadencji. Jestem jednak rozdziadowanym humanistą ( i wogóle Ą Ę też) i mogę się jedynie domyślać czy próbować pojąć co się kryje pod nazwami typu metoda OCR ( jest napisane, że przy skanowaniu bardzo ważna jest obróbka cyfrowa, polegająca na kompresji danych graficznych oraz automatycznym rozpoznawaniu znaków, słów i całego tekstu tą właśnie metodą).
Ychym. Debata pt. Humanistyka v.s Digitalizacja zdaje się być ciągle przed nami (tzn. studentami UJ). Nie wspominając o technicznych, praktycznych kompetencjach, jakie stawia rynek pracy. Odłóżmy to deliberowanie na potem, po co się bardziej dołować w tej śnieżnej i mroźnej rzeczywistości.
Celami digitalizacji są :
1. Ochrona przed zniszczeniem np. digitalizacja zdjęć
"Tradycyjna fotografia jeszcze niedawno była nieodłączną częścią naszej rzeczywistości. Jednak dziś, w świecie komputerów i cyfrowych aparatów fotograficznych, pamiątkowe fotografie, slajdy i negatywy zalegają w pudełkach, powoli niszczejąc. Najlepszym sposobem by uchronić swoje zdjęcia przed zniszczeniem jest ich zeskanowanie. Mimo, że tradycyjne zdjęcia mają w sobie "to coś", to nie mogą zapewnić wygody jaką daje fotografia cyfrowa. Papierowych zdjęć nie da się przesłać e-mailem, zarchiwizować, ani umieścić w popularnym serwisie społecznościowym."
Cyfrowa jakość jest ponoć doskonała.
Cyfrowa jakość jest ponoć doskonała.
2. Zarchiwizowanie obiektu
3. Udostępnianie skanów on-line
Wymienione wyżej kwestie łączą się z aspektem tzw. dziedzictwa cyfrowego, w którym digitazliacja pełni rolę nośnika kultury i sposóbu na przetrwanie, spopularyzowanie i ułatwienie dostępu do wszelakich zbiorów dziedzictwa kulturowego w bardziej przystępnej formie dla odbiorców na miarę XXI wieku. W tym kontekście niezwykle ciekawa jest ekspertyza wykonana na zamówienie Narodowego Instytutu Audiowizualnego, gdzie oprócz wnikliwej analizy stanu digitalizacji w Polsce oraz wysunięciu propozycji rozwiązania problemów związanych z niedostosowaniem do interfejsu platformy udostępniającej treści, które dzięki zdigitalizowaniu mogły by reprezentować naszą kulturę za granicą. Jako wzorcowy zostaje zaprezentowany europejski portal Europeana, a także rozwiązania z Holandii czy Nowej Zelandii. No cóż, wiecznie pozostaje nam tylko zazdrościć i ścigać Zachód.
Polecić Wam mogę stronkę historiawizualna.pl, gdzie publikowane są wizualne materiały wyszperane z zasobów bibliotek cyfrowych. Nieco wrażliwy autor zwraca uwagę na emocjonalny wymiar digitalizacji, przywołuje on Rolanda Barthesa, jego studium i punktum obrazu, w oparciu o które przeżywa "uniesienia" w bezpośrednim kontakcie z historycznymi repozytoriami dostępnymi online. Są tam również rozpatrywane kwestie typu - digitalizacja jako działanie społeczne i edukacyjne, czy też charakterystyka analogowych i cyfrowych źródeł z naciskiem na negatywne strony cyfryzacji jako wyzwania w pracy przyszłych historyków mediów, którzy prowadząc badania nad komunikacją masową końca XX wieku korzystać będą musieli ze źródeł cyfrowych.
Powstają grupy eksperckie ds. metadanych, które w swoich badaniach wykazują szereg problemów czysto praktycznych natury prawnej i organizacyjnej w działalności bibliotek cyfrowych.
Na koniec, zajmijmy się tym, co nas tak naprawdę najbardziej interesuje, czyli cyfryzacją filmów. Tu wymienić należy projekty:
- Filmoteka Narodowa http://www.fn.org.pl/page/, która jest państwową instytucją kultury, której przedmiotem działania jest ochrona narodowego dziedzictwa kulturalnego w dziedzinie kinematografii oraz upowszechnianie kultury filmowej.
- Nitrofilm http://www.nitrofilm.pl/, jest to projekt mający na celu konserwację i digitalizację przedwojennych filmów fabularnych. http://www.youtube.com/watch?v=UhzuZKdXL0E
- Kino RP http://kinorp.pl/ , projekt w ramach którego powstają rekonstrukcje cyfrowe arcydzieł polskiego kina, mający na celu ocalenie dorobku polskiej kinematografii.
Wszystkim kochanym filmoznawcom życzę, żeby nie musięli się denerwować podczas oglądania filmów, którym cyfrowo nadano drugą młodość. Gorąco zachęcam też do odwiedzenia strony multimedialnej biblioteki materiałów audiowizualnych NINATEKA http://www.nina.gov.pl/, gdzie można obejrzeć sobie także spektakle teatralne.
No i znowu muszę przeprosić, że nie traktuję mediów, a tych nowych zwłaszcza, z należytą powagą. Pozdrawiam wszystkich dojeżdżających na Kampus UJ na wrotku, od jutra możemy się mijać (koniec ważności biletu MPK + koniec miesiąca), bo będę zasuwać na nogach ;)
Ula Zachara